Co roku nas odwiedzają.. to w garażu, to w ogródku.
Latem przychodziły pochodzić wokoło oczka wodnego..
tym razem wpadł nawet do Wyr :) Jeden. Samotny.
..na świeżo skoszonej trawie paradował jakby był u siebie,
do tego wystraszył mnie gdy siedział skulony w lawendzie
podczas gdy ja ją podcinałam. Łobuz.
Jeż ! nie jerzy :) moim zdaniem średnia kulka z niego.
..do tego nie chciał pokazać ryjka do zdjęcia.
Ja z M. co roku kilka takich słodkich jeżyków spotykam, ostatnio Junior jednego znalazł podczas spaceru:) słodkie są!
OdpowiedzUsuńJunior jest wspaniały.
UsuńAle słodki! U nas w tym roku był jazgot przez pół nocy, bo jeż siedział pod choinką, a Elvis ujadał... Musiałam wychodzić w środku nocy, i ratować biednego jeża, bo pies biegał już z nim w pysku po ogródku....
OdpowiedzUsuńnawet nie mów..
UsuńKochany! :D Ja ostatnio widziałam też jeżyka w czerwcu, przywędrował sobie do ogrodu i był przesłodki :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńU mnie kiedyś samica urodziła małe jeże i mieliśmy chyba z 8 malutkich kulek na trawniku pod drzewkiem :)
OdpowiedzUsuńTo musiał być słodki widok :)
UsuńW moim dawnym miejscu zamieszkania też często można było spotkać jeże :)
OdpowiedzUsuńto chyba zaszczyt mieć takich gości?
OdpowiedzUsuńMoniko wyobraź sobie ,że nigdy nie widziałam jeża ,,na żywo,, ;)
Ogromny zaszczyt, staraliśmy się Go ugościć jak najlepiej :)
Usuń